I paradoksalnie, dosięgnięcie dna to najlepsze, co nas może czasem spotkać. Przebudzenie z mocno zabarwionego ironią bezsensownego snu. Ewoluujące w chwilę ekstatycznej niemal wolności, uczucia radości z lekka tylko osaczonego wciąż otwartym pytaniem co dalej. Ale na to akurat nie ma dobrej odpowiedzi. A już na pewno, nie w tej chwili.
Rozliczenie z przeszłością