Towarzyszu podróży zbudowałeś byt swój zasklepiając jak termit wyloty ku światłu. Zwinąłeś się w kłębek w kokonie nawyków, w dławiącym rytualne codziennego życia. I choć przyprawia Cię on codziennie o szaleństwo, mozolnie wzniosłeś szaniec z tego rytuału przeciw wichrom, przypływom, gwiazdom i uczuciom. Dość trudu Cię kosztuje, by co dnia zapomnieć swej kondycji człowieka. Teraz, gdy glina, z której zostałeś utworzony, wyschła i stwardniała. I nikt już się w Tobie nie dobudzi astronoma, muzyka, altruisty, poety, człowieka, którzy zamieszkiwali może Ciebie kiedyś.
— Adaś Miałczyński, Dzień Świra