“Po prostu w coś brnę, dokądś gnam i nie rozpoznaję po drodze znaków ostrzegawczych.
Tak bardzo pragnę, że nie rozpoznaję!
Ktoś mi mówi: "Nie chcę, nie dbam, żartuję!", a ja po prostu nie słuchałam, nie słyszę. Albo słyszę: "Kocha, lubi, szanuje". Potem pojawiam się w punkcie wyjścia, na jakiejś pustej stacji, zaryczana, pokaleczona, z bałaganem w sercu jak w tobołku u Cyganki i... brnę w następne nieszczęście.”