Samotność rozumiana jako nieobecność drugiego człowieka, jak głód drugiego człowieka, jako tęsknota za drugim człowiekiem, jako egzystencjalne niespełnienie jest, ma się rozumieć, przykra. Jest prawdą, ale jest to prawda trudna do zniesienia. Ale gorsze od głodu jest oszukiwanie głodu. Ale gorsze od tęsknoty jest frajerskie zapewnianie samego siebie, że już się nie tęskni. Ale gorsze od prawdziwego niespełnienia jest spełnienie pozorne. O te wszystkie fiaska niepojęcie łatwo, bo jak pod wieczór kolejnej czarnej niedzieli aura się samobójczo zagęści, łatwo w tej gęstwinie cień postaci wziąć za prawdziwą postać, echo słów za rozmowę, przypadkowy trop za wymowny znak. I wreszcie, wreszcie jest to: wreszcie jest gdzie wyjść i wreszcie jest z kim wyskoczyć wieczorkiem. I się wychodzi, i się wyskakuje. Tyle, że na ogół tam, gdzie się wychodzi, i tam, gdzie się wyskakuje, jest dopiero strasznie. A ten, z którym się poszło, to dopiero debil. Prawda samotności ma upiorne dekoracje. Ale zmiana dekoracji nic w życiu nie daje.
— Jerzy Pilch